Wypieki tradycyjne są jak listy z przeszłości – pachnące, ciepłe i wzruszające. W Wielkopolsce ciasto było nie tylko pokarmem, ale i nośnikiem wartości. Pieczenie miało swoją symbolikę: jednoczyło rodzinę, stanowiło punkt kulminacyjny przygotowań do świąt, a czasem było nagrodą za ciężki tydzień pracy. Dziś, gdy coraz częściej sięgamy po gotowe produkty, powrót do dawnych receptur jest nie tylko sentymentalny – to także akt troski o kulturę kulinarną, której jesteśmy spadkobiercami.
Szneka z glancem – słodki ślimak Poznania
Bez wątpienia najbardziej znanym wypiekiem regionalnym jest szneka z glancem. Jej nazwa pochodzi od niemieckiego słowa „Schnecke” (ślimak), a „glanc” oznacza w poznańskiej gwarze lukier. To prosta, ale niezwykle wdzięczna bułka drożdżowa, której siłą jest właśnie minimalizm: delikatne ciasto, skręcony kształt i cienka warstwa słodkiego glazuru. Szneka była codziennym smakołykiem – można ją było kupić w każdej cukierni lub upiec w domu. Dziś staje się symbolem regionalnej tożsamości, obecnym m.in. podczas jarmarków i wydarzeń folklorystycznych.
Wielkopolskie baby – królowe świątecznych stołów
Baby drożdżowe to kolejny klasyk, bez którego nie wyobrażano sobie dawnych Wielkanoc i niedziel. Puszyste, złociste, często pieczone w formach z kominem – wymagały cierpliwości i doświadczenia. Kluczem do ich sukcesu było odpowiednie wyrabianie ciasta oraz czas na jego powolne wyrastanie. Baby mogły być wzbogacane o bakalie, skórkę pomarańczową, lukier, a czasem też polane czekoladą. Choć przygotowanie ich trwało kilka godzin, efekt był tego wart – ciasto miało niepowtarzalny zapach i strukturę.
Placki z owocami – sezonowe arcydzieła
W okresie letnim na stołach pojawiały się placki z owocami – najpierw z rabarbarem, potem z truskawkami, czereśniami, śliwkami, jabłkami. Najczęściej pieczono je na cieście drożdżowym lub kruchym, obsypując delikatną kruszonką z masła, cukru i mąki. Były szybkie do przygotowania, ale też bardzo pożywne i ekonomiczne – doskonały sposób na wykorzystanie tego, co rosło w ogrodzie. W wielu domach przygotowanie takiego placka było obowiązkowym punktem każdej niedzieli.
Pierniki, makowce, serniki – smaki świąt
Kiedy nadchodził czas Bożego Narodzenia, w piekarnikach zaczynały się pojawiać bardziej wymagające wypieki. Piernik na zakwasie z dodatkiem przypraw korzennych, długo dojrzewający i przekładany powidłami, to jedno z najbardziej czasochłonnych ciast. Makowiec, zawijany w rulon, był symbolem dostatku i szczęścia, a sernik z wiejskiego twarogu oznaczał gościnność. Co ciekawe, niektóre wypieki przygotowywano z tygodniowym wyprzedzeniem – aby „nabrały smaku” lub po prostu z braku lodówki. Takie praktyki uczyły gospodarności i planowania.
Książki kucharskie? Tylko zeszyty babci
Receptury na wypieki nie pochodziły z książek – były zapisane w zeszytach, często z pokolenia na pokolenie. Miały formę bardzo swobodną: „szklanka mąki”, „kostka masła”, „do smaku”. Liczyła się praktyka i zmysł gospodyni. Dziś te zeszyty są na wagę złota – często zawierają unikalne, rodzinne przepisy, które nie istnieją w żadnych oficjalnych publikacjach. Są źródłem autentyczności, której nie da się kupić w sklepie.
Dlaczego wypieki z duszą wracają do łask?
Dawne wypieki wielkopolskie wracają dziś nie tylko z sentymentu. Coraz więcej osób docenia ich prostotę, naturalne składniki i brak konserwantów. To także forma aktywnego kontaktu z tradycją – piekąc ciasto z zeszytu babci, wchodzimy w dialog z przeszłością. Warsztaty piekarnicze organizowane w takich miejscach jak Zagroda Bamberska pokazują, że nawet młode pokolenie jest spragnione smaków, które coś znaczą. Bo w świecie pełnym pośpiechu wypieki z duszą przypominają, że najważniejsze rzeczy dojrzewają powoli.